Uważam, że niewielu jest aktorów którzy równie dobrze potrafią zagrać sceny bólu. Mel Gibson robi to genialnie! Oglądając jego sceny z np. Zabójczej Broni -gdy wypada mu bark, lub Braveheart - kiedy go torturują, miałem wrażenie, że on to naprawdę przeżywa! Niesamowite emocje tym wywołuje i z tego powodu wielki szacunek. Nie rozumiem jego tak niskiej pozycji w rankingu no ale cóż... pozdrawiam :-)
Czyli nie tylko ja tak uważam. Mam takie samo zdanie na ten temat. Mel doskonale potrafi zagrać zarówno ból fizyczny, jak i psychiczny. Jego wyrazu twarzy z Braveheart'a nie zapomnę nigdy. Facet ma coś takiego w rysach twarzy i w oczach, że po prostu jego ból wychodzi poza ekran i autentycznie zaczynam mu współczuć i przeżywać to, co on.
Sory za archeologię, ale to fakt. Po prostu Mel to zajebisty aktor. Zawsze był świetny i do tego ma jaja i charakter !!!
Scena z Braveheart'a, gdy dowiaduje się podczas bitwy, że został zdradzony... Coś niemożliwego... Chyba najmocniejsza jaką widziałem.
A scena z "Okupu" gdy blefuje z porywaczami przez telefon grając twardego negocjatora i pada strzał.. i ta jego reakcja gdy zdaje sobie sprawę, że własnie 'zabił' swojego synka.. Mistrzostwo...
Ja wlasnie zawsze te scene ogladam z dystansem. Dla mnie ból jaki gra jest aby teatralny w złym słowa tego znaczeniu. Dla mnie ten ból grany jakby na granicy obłędu jest nierealny. Zresztą zawsze tak samo. Żyły napięte i przywracanie oczami.
Jakby cię kroili to myślę, że też nie miałabyś pokerowej mimiki... ;) Ale każdy ma prawo do swojej opinii.
Kiedy wpadłam na pomysł, że poczytam o Gipsonie coś na filmwebie (przed odczytaniem tej wypowiedź) to przed moimi oczami pojawił się obraz tego oktora właśnie w (obrzydliwej w moim odczuciu) scenie bólu- rzeczywiście on w wydaniu bólu specyficznie działa na psychikę.
"Podobno Zeffirelli zobaczył w nim idealnego odtwórcę Hamleta, po obejrzeniu pierwszej "Zabójczej Broni" (scena z próbą samobojczą)..."
Niestety, wywołanie sztucznie takich emocji raczej rzadko udaje się aktorom. Czyli ...zagranie tego. Oni często naprawdę wprowadzają się w taki stan emocjonalny, efekt jest piorunujący, ale niestety ich organizm przypomni im o tym za jakiś czas. Przypłacają to depresją, załamaniem nerwowym albo po prostu atakiem serca. Przypłacają te emocje zdrowiem...
No Mel trochę przepłacił, jak się oglądało jego ostatnie poczynania w sferze prywatnej, normalne to nie było. Ale szkoda, bo to utalentowany człowiek.
Payback/Godzina Zemsty - gdy chcąc wyciągnąć z niego informacje o kasie i synie jednego z bossów mafijnych torturują go przywiązanego do krzesła łamiąc mu gołe palce u nóg młotem.
Też ciekawe, że w South Parku, w odcinku z nim, sparodiowali go jako ekstremalnego masochistę. Właśnie dziwiło mnie dlaczego akurat w taki sposób go ośmieszyli, a nie w inny. Czy to dzięki jego kunszcie aktorskim w scenach bólu, czy może jest to jakiś z kolejnych "otwartych sektretów" w Hollywood, że Mel Gibson ma masochistyczne skłonności, dzięki którym jest taki wiarygodny w scenach bólu?