Pomijając już sam scenariusz ,który jest wyjątkowo ciekawy ,a
przecież mamy do czynienia z komedią i to chyba bardziej
obyczajową niż dramatyczną, naszpikowanie filmu wspaniałymi
aktorami, poza oczywiście naszymi diamentami w rolach
głównych, czyli Quaidem, Hackmanem, Dreyfussem, Plattem,
Reinerem czy Bening i tematem jaki zawiera sam film ,mamy
jeszcze to co w ''Pocztówkach znad krawędzi'' jest najlepsze.
Mianowicie relacje między matką a córką, czyli pojedynek dwóch
wybitnych aktorek. Nie dosyć ,że ich wzajemne ścieranie się w
opowiadanej historii jest niesamowite to jeszcze w jaki sposób
robią to Meryl & Shirley na planie ,pozwala nam zachwycać się ich
kunsztem aktorskim ,który jest na prawdę fenomenalny. Podziw i
szacuneczek. Świetnie również wypadł sam Dennis Quaid.
Meryl Streep (Suzanne Vale) ma na prawdę cięty język oraz
wrażliwą naturę i udowadnia sobie ,że w chwili gdy stoi ''nad
krawędzią'' ,jest jeszcze dla niej szansa oraz nie wszystko jest
stracone. Jedyne czego brakuje mi w tym filmie ,to ukazania
większego dramatu samego uzależnienia Suzanne od
narkotyków i walki z nimi. Ta kwestia jest tu taka trochę jakby,
powierzchowna, a przecież to jeden z głównych aspektów.
Ale całościowo na prawdę ogląda się to dzieło wyjątkowo
wzruszająco i ciekawie. Plusem również niezapomniane piosenki
wykonywane przez obie aktorki. Oceniam na przynajmniej 7/10.
pozdrawiam
Ja przyznaję, że za takimi filmami raczej nie przepadam, ale ten mnie wyjątkowo pozytywnie zaskoczył. Mógłby być ciekawszy, gdyby tak rozwinąć wątek z Quaidem. Pod resztą twoich argumentów podpisuje się rękami i nogami. Daję mocne 7.