Oglądając ten film miałam wrażenie, że oglądam dramat. Wogóle nie uważam ten film za komedie.
Biorąc pod uwagę w jakiej sytuacji byli bohaterowie ( główny bohater- cierpiący na zaburzenie obsesyjno- kompulsyjne, kelnerka- której syn jest chory, odkrywa brak miłości, malarz- napadnięty, któremu wszystko zostaje zabrane, nawet jego pies wybrał tego "złego").
Jeżeli mam coś nazwać komediowe to był to motyw z pieskiem oraz zakończenie.
komedia, dramat, romans jest idealnym określeniem. Ja jak patrzyłem na Nicholsona to nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Dramat- jak najbardziej, Romans- oczywiście, Komedia- też.
Zdecydowanie się zgadzam! Po tym filmie nie dowiedziałam się jak mylne i krzywdzące szufladkowanie filmów do odpowiednich gatunków, ale przekonałam się o tym na sobie, a to różnica;)
Widać ludzi śmieszą róóóżne rzeczy, bo dla mnie również naprawdę zabawnych scen było niewiele i mogłabym je policzyć na palcach rąk. Komedie z lubością oglądałam w dzieciństwie (podobnie jak kino familijne), teraz przede wszystkim różnego rodzaju dramaty. Ten zdecydowałam się ze względu na parę aktorską Nicolson - Hunt. Oczywiście zagrali bdb. Jednak od tego obrazu oczekiwałam zupełnie czegoś innego. Dla mnie była to słabiutka komedia, a dość dobry dramat (nawet nie choroba dziecka, ale bardziej problemy osobowościowe i doświadczenia życiowe bohaterów np Melvina ewidentnie), podany z przymrużeniem oka (podobała mi się postawa Carol - nie stała się zgorzkniała i nie obwiniała świata o swoje problemy, a umiała się czieszyć życiem).