Recenzja filmu

Passchendaele: Trzecia bitwa (2008)
Paul Gross
Paul Gross
Joe Dinicol

Bitwa bez bitwy

"Passchendaele: Trzecia bitwa" to produkcja, która nam Polakom wyda się, jakby była kręcona dla telewizji. Nie uraczymy tutaj finezji i wielkiego reżyserskiego kunsztu jak w "Szeregowcu Ryanie",
"Passchendaele: Trzecia bitwa" to produkcja, która nam Polakom wyda się, jakby była kręcona dla telewizji. Nie uraczymy tutaj finezji i wielkiego reżyserskiego kunsztu jak w "Szeregowcu Ryanie", genialnych zdjęć i solidnego realizmu jak w "Helikopterze w ogniu".  Film Grossa nie ma ani rozmachu, ani ciekawej historii. Reżyser popełnił także jeden, dość wyraźny błąd. Pokazał samą bitwę bardzo powierzchownie, spychając jej historyczne podłoże na dalszy plan. 

Od samego początku widza zostaje wrzucony w sam środek wojennego okrucieństwa. Poznajemy wtedy głównego bohatera, dla którego ten moment zdefiniuje jego dalszą służbę w wojsku, jak i całe życie. Zaraz potem reżyser na godzinę porzuca wojenne okopy, by skupić się na nowych bohaterach i ich rozterkach. W tym czasie nie dzieje się niestety nic ważnego. Dowiadujemy się, że nasz bohater nie zostanie wysłany ponownie na front, gdyż ostatnie doświadczenia tak mocno zniszczyły mu psychikę, że żołnierz nie potrafi sobie z nią  poradzić. Po drodze dostajemy melodramat i niezbyt ważne wątki poboczne. Kiedy ponownie trafiamy na pole bitwy, nie dostajemy tego czego byśmy oczekiwali.
Rozmach wojenny w tym filmie jest umowny. Historia jednej z najkrwawszych bitew I wojny światowej została potraktowana po macoszemu. Boli to tym bardziej, iż dziadek reżysera brał w tej bitwie udział. Widz nie czerpie żadnej wiedzy z tego filmu, co jest błędem niewybaczalnym. Po obejrzeniu filmu dalej nie wiadomi dlaczego do niej doszło, kto z kim i dlaczego. Film opowiadający o wojnie, bez wojny.

Sceny walk nie dostarczają ani przerażenia, ani współczucia. Kręcone są beznamiętnie i bez żadnego wyczucia. Trup ściele się wprawdzie gęsto, ale ogląda się to bez większych emocji, co psuje cały film. Usytuowałbym ten film gdzieś tak w drugiej lidze.

"Passchendaele" ma swój fajny urok, ale film wojenny pełną gębą to to nie jest. Brak patosu i zbyt nachalnego heroizmu można by uznać za plus, ale co to za wojna bez bohaterów z krwi i kości , którzy walczą za swój kraj, i poświęcają życie za jego obronę? Jak na telewizyjne standardy, to można autorom tego filmu wszystkie te błędy wybaczyć, ale wydaję mi się, że potencjał był większy, a realizatorom zabrakło artystycznego zacięcia i talentu, by go w pełni wykorzystać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones